rower
Rano, gdy jadę na zajęcia w peletonie śpieszących się do pracy, rzucam wiązanki słowne nieuważnym taksówkarzom, którzy zajeżdżają mi drogę. To nie ma znaczenia w jakim języku, wszyscy jesteśmy wściekli, każdy walczy o swoje miejsce w drogowej hierarchii. Testujemy wzajemnie swoje granice, kto pierwszy się wycofa, kto odpuści, a kto będzie napierać. Nagrodą jest wyższe miejsce w ulicznym łańcuchu pokarmowym.
I myślę, czy to dobrze, że sprułam finalnie ten sweter i zaczęłam go od nowa. Myślę, czy nie popełniłam błędu przyjeżdżając tutaj, skoro powinnam być teraz tam. Myślę, jak to jest, że mi się robi ślad od siodełka na spodniach, a tej dziewczynie przede mną nie. Myślę, że już mi się nie chce tak jak kiedyś. Myślę, czy zdążę przejechać to skrzyżowanie. W tym mieście kolor świateł to tylko sugestia, więc przedłużam te zielone według własnego uznania i sumienia.
Dodaj komentarz